Na dworze zimno i ponuro, a u mnie w domu wiosennie i rodzinnie. Na oknie rozkwitnięte storczyki, w chlebaku samodzielnie upieczony chleb, a przy kaloryferze grzeje się zakwas na chleb. który będzie pieczony za kilka godzin. I znowu dom wypełni się wspaniałymi zapachami. Pamiętam ten zapach z dzieciństwa.
Chleb pieczony w domu, masło wyrabiane w masielnicy, ciepłe mleko prosto od krowy. To były czasy. A teraz no cóż, jest inaczej. Nie wiem czy gorzej czy lepiej, jest po prostu inaczej. Dzisiaj idziemy do sklepu kupujemy to co potrzebujemy i wychodzimy. Gonimy z jednej pracy do drugiej, z domu do pracy, z domu do przedszkola. Ciągle jesteśmy w ruchu. Ale czy kilkanaście lat wstecz kiedy jeździłam do babci na wieś było inaczej. Oni latem też ciągle gonili, bo były żniwa, bo trzeba było zbierać plony, bo trzeba było nawozić itp. Dziećmi nikt się za bardzo nie przejmował, biegały po całym gospodarstwie i albo były zaangażowane w domowe obowiązki, albo kombinowały coby tu napsocić. Karmieniem i doglądaniem całej dziatwy zajmowała się babcia. Dla mnie nie były to czasy ani lepsze, ani gorsze od dzisiejszych, były po prostu inne.
Ale mnie wzięło na wspominki, ale to wszystko przez chleb i dziecinny sweterek. Biały sweterek, wykończony różowymi nićmi, który niestety już dzisiaj byłyby za mały na moje już dorosłe dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz