Mąż na werandzie domu "Kowalowe Skały" |
Tym razem na życzenie mojego męża urlop spędziliśmy godzinę drogi od naszego miejsca zamieszkania.
Dlaczego tak blisko?
Powodów było kilka, ale jednym z nich było to, że tym razem chcieliśmy spędzić urlop w naszych polskich górach.
Na nasz kilkudniowy wyjazd wybraliśmy Wrzeszczynę i malowniczo położone agrogospodarstwo Kowalowe Skały prowadzone przez Państwa Agatę i Rolanda.
Zapraszam na ich stronę: http://www.kowaloweskaly.pl/
"Kowalowe Skały" to miejsce w którym można wypocząć na różne sposoby. Z jednej strony może to być miejsce wypadowe do pobliskich gór czy miejscowości górskich takich jak: Karpacz czy Szklarska Poręba, a z drugiej strony może to być miejsce w którym odpoczywamy ciesząc się pięknem otaczającej przyrody.
Mąż z aparatem w ręku |
My czas naszego urlopu spędzaliśmy na różne sposoby. Były dni kiedy wyjeżdżaliśmy, ale były również takie dni, kiedy siedzieliśmy na miejscu odwiedzając pobliskie pastwiska, gdzie mogliśmy oglądać daniele, byki oraz owce wrzosówki. Mąż przemierzał te tereny z aparatem w ręku. Pewno w niedalekiej przyszłości na jego blogu pojawią się zdjęcia z tych wypraw. ( https://pstryk24.flog.pl/) . Dzisiaj na moim blogu powrócę do kilku miejsc, które odwiedziliśmy oraz opowiem o niecodziennych potrawach, które jedliśmy.
Byk |
Owca wrzosówka |
Nie będę oczywiście opisywała gór, pól i łąk oraz wszystkich miejsc w których byliśmy.
Tak naprawdę wybrałam tylko trzy miejsca. Jedno ze względu na historię, pozostałe ze względu na malownicze położenie.
Pierwszym miejscem o którym chciałam opowiedzieć jest miasteczko Miedzianka położone na Miedzianej Górze w okolicach Janowic Wielkich. Miasteczko, które bogactwem i przekleństwem stało się górnictwo. Początki wydobycia określa się tutaj mnie więcej na rok 1136. Według źródeł, które znalazłam w internecie wydobywano tam rudę miedzi, srebro i złoto. Miasteczko rozrastało się i kwitło przez wiele długich lat. Po II wojnie światowej Rosjanie w jednej z nieczynnych sztolni odkryli uran. Zaczęto więc jego wydobycie. Pojawiali się ochotnicy, którzy zajmowali się wydobyciem tego tak szkodliwego pierwiastka. Wydobycie trwało do momentu do którego było opłacalne, kiedy złoża zmalały zaczęto zamazywać ślady. Ludzi wysiedlać, a budynki zrównywać z ziemią. Dzisiaj mówi się o tym miasteczku "widmo". Więcej o tym " miasteczku widmo" poczytacie w internecie. Ja natknęłam się na kilka artykułów:
- http://rudawyjanowickie.eu/
- http://interpolonika.com/2011/05/miedzianka-%E2%80%93-miasteczko-widmo-kolo-marciszowa/
- http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/303896,1,dlaczego-miedzianka-musiala-zniknac.read
Trudna i ciekawa historia naszego kraju.
Drugim miejscem pięknym i malowniczym, które odwiedziliśmy to Zapora Pilichowicka. Jest to druga co do wysokości (po Solinie) i druga co do czasu powstania zapora wodna w Polsce. Tak jak głosi napis na zaporze jej budowę rozpoczęto w 1904 roku, a zakończono w 1912.
Na jednej ze stron internetowych znalazłam zdjęcie na którym zrzucano wodę w czasie powodzi. Zerknijcie sobie na nie: http://dolny-slask.org.pl/692853,foto.html . Widok niesamowity zwłaszcza, że na moim zdjęciu to miejsce wygląda zupełnie inaczej.
Niedaleko zapory, nad jeziorem Pilichowickim znajduje się dzisiaj już nieczynna, albo czynna bardzo rzadko stacja kolejowa ( niestety nie wiem dokładnie). Atrakcją tego regiony, a w zasadzie atrakcją przejażdżki kolejką w tym rejonie na pewno był i jest most kolejowy żelazny ciągnący się nad jeziorem, mający około 150 m długości. Nie mam zrobionych zdjęć tego mostu, ale powiem wam wrażenie niesamowite.
Tyle o miejscach, a teraz chwilę o jedzeniu i rękodzielnictwie.
Dla mnie na szczególną uwagę zasługują posiłki serwowane w "Kowalowych skałach". Śniadania były wyjątkowe. Serwowane były na nich produktu wyprodukowane przez naszych gospodarzy lub przez innych rolników zajmujących się m.in. produkcją sera żółtego, sera białego czy wypiekiem chleba. Podobnie zresztą było w czasie obiadokolacji. Podczas tych wieczornych posiłków mogliśmy pojeść np. pierogów z jagodami czy spróbować, jak smakuje mięso z owcy wrzosówki czy daniela.
Pielmienie |
Poza posiłkami w agrogospodarstwie spróbowaliśmy również rosyjskich blin i pielmieni popijanych kwasem chlebowym.
( już wiem, że nie lubię kwasu chlebowego)
Pielmienie to rosyjskie pierożki z mięsem, które w oryginale podaje się polane masłem z octem, pieprzem i musztardą. Nasze były tylko polane masłem, ale i tak były bardzo dobre.
Bliny to drożdżowe naleśniki z ciasta np. z mąki gryczano - pszennej. My jedliśmy je z mięsnym gulaszem. W Rosji czy na Ukrainie podawane są m.in. z rybą, śmietaną, kawiorem.
Oba te dania były bardzo smaczne próbowaliśmy je w rosyjskiej knajpie w Karpaczu.
Oprócz podziwiania piękna otaczającej przyrody odpoczywałam robiąc kolejną szydełkową serwetkę. Serwetka najpierw miała być obrusem na mój stół. Jednak w czasie dziergania kolejnego kwadrata i łączenia go z następnym doszłam do wniosku, że poprzestanę na niewielkiej serwetce. Zrobiona serwetka widoczna jest na zdjęcie z miodem, także tak wam moją serwetkę przedstawię. Niestety nie mogę zrobić nowego zdjęcia, bo serwetka stała się prezentem.
Oprócz tego pokaże wam zdjęcie prac robionych przez p. Agatę naszą gospodynię, która z wełny owcy wrzosówki potrafi "wyczarować" takie wspaniałe rzeczy. Pani Agata poprowadziła też w czasie naszego pobytu warsztaty filcowania na mokro. Super czas. "Wyfilcowałam" sobie etui na komórkę :)
Oprócz tego pokaże wam zdjęcie prac robionych przez p. Agatę naszą gospodynię, która z wełny owcy wrzosówki potrafi "wyczarować" takie wspaniałe rzeczy. Pani Agata poprowadziła też w czasie naszego pobytu warsztaty filcowania na mokro. Super czas. "Wyfilcowałam" sobie etui na komórkę :)
3 komentarze:
Piękne i bardzo ciekawe miejsce - dziękuje za wycieczkę ! Czyli blisko domu a tez można wypocząć !
Ewa dziękuję bardzo za miłe słowa :)
Naprawdę miałaś przepiękne wakacje!
Prześlij komentarz